Wywiad z Bartkiem Misiakiem

Ostatnio mieliśmy okazję porozmawiać z Bartkiem Misiakiem. Od dawna podziwiamy jego biegowe sukcesy, ale przede wszystkim uważamy go za przyjaciela Biegu Jaskiniowego Niedźwiedzia. Bartek od samego początku żywo interesował się naszym projektem i oczywiście wziął udział w I edycji zawodów. 40 – kilometrową trasę pokonał w 3:26:14 zajmując pierwsze miejsce OPEN.

Z Bartkiem konsultowaliśmy również kilka kwestii podczas przygotowań do II edycji. M. in. całkiem dopieszczony, w naszej ocenie, regulamin to w znacznej mierze jego zasługa. Skrupulatnie zapoznawał się z jego kolejnymi wersjami, sugerował czego brakuje i co by zmienił – dla nas organizatorów zdanie tak doświadczonego zawodnika było nader cenne.

Bartek zadeklarował już udział w II edycji Biegu Jaskiniowego Niedźwiedzia, a my mamy szczerą nadzieję, że jego obecność na naszych zawodach stanie się po prostu tradycją.

Zapraszamy do przeczytania wywiadu.

Kornel: Czołem Bartek, zacznę dość standardowym pytaniem, ale zawsze szczerze mnie ciekawi co wpływa na ludzi, że decydują się zaangażować w bieganie długodystansowe? Więc jak to było u Ciebie? Słyszałem, że do biegania zainspirował Cię Wojtek Probst.

Bartek: Hej. To raczej proces i trochę naturalna kolej rzeczy. Zaczynałem od asfaltu. Z wiekiem jednak tracimy prędkość, więc wydłużamy dystans. Biegi krótkie wbrew pozorom wymagają ogromnej aptekarskiej pracy, sporo czasu i systematyczności. Ja nie miałem nigdy prędkości. Aktualnie mam też mało czasu. Biegać zaczynałem jeszcze we Wrocławiu ale tylko jako dodatek do wspinaczki. Przeważnie gdy miałem kontuzję. Wojtek wkręcił mnie w bieganie w górach i pokazał jak się biega. Spędziliśmy sporo godzin na wspólnych treningach.

Kornel: Jesteś bardzo tytułowanym biegaczem. Przed bieganiem zajmowałeś się wspinaczką sportową- dyscypliną bardzo wymagającą, ale raczej nijak mającą się do biegania. Masz za sobą historię typowego chłopaka uwielbiającego sprawdzać się w różnych dyscyplinach sportu od najmłodszych lat, czy ta pasja do aktywnego spędzania czasu pojawiła się w Twoim życiu dopiero w późniejszym okresie?

Bartek: Czy utytułowanym? Mam jakieś sukcesy na koncie, ale umówmy się, to nie są spektakularne wyniki. Jak sobie tak prześledzę moją aktywność od dzieciństwa, to zawsze raczej kręciły mnie sporty indywidualne, ściganie i przekraczanie granic. Zaczynałem w sekcji pływackiej prowadzonej przez mojego tatę, potem był BMX, kolarstwo górskie, wspinaczka sportowa a teraz biegi górskie.

Kornel: Pochodzisz ze Stronia Śląskiego, ale od lat tu nie mieszkasz. Ciekawi mnie, czy w czasach kiedy mieszkałeś w Stroniu okoliczne góry były teatrem Twych młodzieńczych przygód, czy na dobre zacząłeś je odkrywać dopiero z perspektywy biegacza?

Bartek: Nigdy nie interesowała mnie geograficzna strona żadnej aktywności. (Trochę to dziwne zwłaszcza, że pierwsze studia to Turystyka i Rekreacja). Góry były po prostu miejscem, które wykorzystywałem jako przestrzeń i narzędzie do treningów. Do dziś nie przywiązuję za dużej uwagi do nazwy, położenia czy widoków. Zwłaszcza na treningach. Owszem zdarzają się spektakularne miejsca czy momenty kiedy nie sposób pozostać obojętnym. Uwielbiam zwłaszcza w Alpach kiedy wbiegam wcześnie rano na szczyt i jestem tam zupełnie sam.

Kornel: Sudety Wschodnie są terenem, na którym pod względem imprez biegowych jest niewątpliwie wciąż dużo przestrzeni do zagospodarowania. Nie ma jednak wątpliwości, że scena biegów górskich przez ostatnią dekadę rozwijała się w Polsce w tempie niemalże wykładniczym. Lockdowny i obecna recesja gospodarcza nieco przyhamowały to tempo, ale kalendarz wciąż jest nabity tak, że w sezonie można w prawie każdy weekend polecieć coś naprawdę solidnego. Jak oceniasz to co ma do zaoferowania rodzime poletko, tym bardziej, że masz za sobą starty zagraniczne?

Bartek: Zgadzam się. W porównaniu do Śląska, gdzie aktualnie mieszkam, imprez jest chyba więcej. Jednak dostrzegam duży progres w ostatnich latach. Co mnie bardzo cieszy, bo tereny do biegania mamy bardzo atrakcyjne. Zresztą zawsze będę związany ze Stroniem i bieganie w rodzinnych stronach daje sporą dawkę emocji. Ostatnio zaskoczony zostałem biegiem po czeskiej stronie: Ultramaraton Zapomenute Hory. Po prostu poezja. Oczywiście cieszy mnie także Wasz bieg zwłaszcza, że mam możliwość biegać ulicami, które znam z dzieciństwa.

Kornel: Zdradź nam, jak wygląda standardowy dzień Bartka Misiaka? Jesteś ratownikiem medycznym, masz kilkuletniego syna. Jak się organizujesz, żeby w natłoku codziennych obowiązków wypracować i utrzymać formę, która pozwala Ci regularnie zajmować miejsca na podium?

Bartek: Powiedziałbym, że to ciągła walka z czasem, przeciwnościami czyli ogólnie prozą życia. Odkąd mam syna pobudka o 4.30 zaczyna być standardem. Trening i na 7.00 do pracy. Po 12 godzinach dyżuru po 19tej jestem w domu. Szybkie kąpanie i usypianie młodego, chwila na zebranie myśli, organizacja kolejnego dnia i o 21.00 zazwyczaj jestem gotowy do spania. Dużo wyrzeczeń i poświęcenia. Dobrze, że moja żona wspiera mnie w tym. Lepiej jest kiedy mam dzień wolny. Czasami uda się wyskoczyć do sauny. Generalnie regeneracja to aspekt, który najbardziej ogranicza mnie w rozwoju.

Kornel: Jakieś niestandardowe metody utrzymania się w formie? Specjalna dieta, trening rozwijający Twoje biegowe kompetencje poprzez uzupełnienie innymi dyscyplinami sportu?

Bartek: Nie ma cudów. W formie jako takiej można być cały rok ale w szczycie formy tylko kilka razy. To zależy od ilości zawodów i wielu innych czynników. Ja dużo startuję i nigdy nie szykuję formy życia na konkretne zawody. Dieta to chyba kolejny podstawowy element. Jem zdrowo. Dużo pomaga mi wiedza ze studiów ale współpracuję także z Darią Buczyńską – Nowacką oraz Mateuszem Nowackim z Chiropraktyka Nowacki. Mam tam bardzo szeroką pomoc. Ciągle szukam nowych możliwości treningu i regeneracji. Ostatnio wróciłem do wspinania z 2.5 letnim synem.  

Kornel: Wziąwszy pod uwagę, że bieganie długodystansowe to dyscyplina, która wymaga sporego nakładu czasu, a często również i niemałych wydatków- szczególnie jeśli chce się regularnie startować w zawodach- co Ciebie najbardziej motywuje do codziennej, wytężonej pracy?

Bartek: Ciągły progres. Sprawdzanie się. Tak po prostu wygląda moje życie. Ja tym żyję. Nie potrzebuję większej motywacji. Brak motywacji traktuję trochę jako porażkę i sygnał, że coś jest nie tak.

Kornel: Gdzie widzisz siebie w nadchodzących latach? Masz jakieś mocno sprecyzowane plany, może starty marzeń? Na ile w drodze na szczyt pomaga fakt, że jesteś sponsorowany przez markę Dynafit?  

Bartek: To pytanie o marzenia czy bardziej przyziemne wizje? Domek w Alpach z tarasem i kawą, żona ćwicząca jogę i synek bawiący się obok brzmi dobrze. Mam kilka imprez, które mnie kuszą. Chciałbym przebiec jakiś bieg na dystanie 330km 

Brzmi znajomo? Współpraca z marką Dynafit daje mi możliwość korzystania z najlepszych produktów bez konieczności drenowania domowego budżetu. Także dużo imprez stoi dla mnie otworem. Bardzo sobie cenię, że mogę być częścią teamu. To dla mnie wyróżnienie.

Kornel: Serdecznie dziękuję za rozmowę i powodzenia w powoli rozpoczynającym się sezonie biegowym!